Pozwolę sobie na początek przytoczyć wypowiedź Kino MacGregor:
… i przetłumaczyć najistotniejszy (moim zdaniem) przekaz:
“Ucząc się według tradycyjnej metody majsor nie musisz podążać za tempem kogoś innego. Możesz dostroić się do wewnętrznego świata oddechu, wewnętrznego świata wykonywanej pozycji, wewnętrznego świata własnego skupienia i koncentracji. Jeśli Twój umysł jest “zewnętrznie skupiony” na nauczycielu, następnym ćwiczeniu, muzyce w sali itp., nie jesteś w stanie wykonać prawdziwej medytacyjnej pracy, która jest rzeczywistą esencją duchowej praktyki jogi”.
Cenna porada od Kino, jak zacząć: “Przeznacz 1 pełny miesiąc na praktykę bez opuszczania zajęć przynajmniej 3 razy w tygodniu. Wtedy choć w minimalnym stopniu doświadczysz transformacji. 6 miesięcy byłoby jeszcze lepsze, ale dla początkującej osoby nawet 1 miesiąc przyniesie korzyść”.
“Styl majsor to prawdopodobnie najkorzystniejszy sposób, by naprawdę wziąć odpowiedzialność za wewnętrzną podróż ku jodze”
Zdaję sobie sprawę, że nie dla wszystkich Kino jest autorytetem. Dla mnie jest, napisałem o tym kiedyś. Niektórzy zarzucają jej szerzenie kultu ciała, komercyjność oraz to, że sama miała łatwą drogę. Cóż, psy szczekają, karawana jedzie dalej. Dziewczyna od 14 lat praktykuje 6 razy w tygodniu, więc wie, o czym mówi. Po drodze przechodziła trudności, jak każdy.
Doświadczony nauczyciel asztangi jednym tchem wymieni zalety metody tradycyjnej. 2 tygodnie temu David Keil na otwartym wykładzie w Astanga Yoga Studio określił ją jako najbardziej rozwojową i najbezpieczniejszą, pod warunkiem, że jest praktykowana codziennie (wówczas praktyka staje się praktyką, inaczej zostaje “chodzeniem na jogę”).
Zajęcia prowadzone dla grupy ogólnej nie rozwiną ucznia, zgodnie z zasadą “co jest do wszystkiego, jest do niczego”. Mam dla nich prywatną nazwę: “rekreacja ruchowa z elementami asan”. Początkujący nie zdążą przyswoić solidnych podstaw, a osoby bardziej zaawansowane nie zrobią postępu. Dodatkowo statystyka pokazuje, że najwięcej urazów i kontuzji przydarza się właśnie podczas zajęć prowadzonych, zwłaszcza tych bez podziału na stopnie zaawansowania (“grupa początkująca” powinna występować w przyrodzie).
Oczywiście jest wiele powodów, dla których ludzie wolą być kierowani. Chcą się “wyłączyć”, nie muszą zastanawiać się nad wyborem ćwiczenia, głos instruktora hipnotyzuje, muzyka w tle dodaje klimatu, obok wszyscy robią mniej więcej to samo, panuje miła atmosfera wspólnego wysiłku…
Na quasi-indywidualnych zajęciach asztangi trzeba, przynajmniej przez pewien czas, wkładać odrobinę wysiłku w zapamiętanie kolejności ćwiczeń. Trochę niewygodne, trochę boli, ale się opłaca. Otwiera drogę do wolności. Potem gdziekolwiek jesteś, masz pod ręką gotowe narzędzie. Na środku łąki rozpoczynasz Powitanie Słońca. Bez nauczyciela, karty Benefit, paska, drabinki, rozpiski asan.
Keil, pytawszy adeptów asztangi dlaczego nie rozpoczęli jeszcze praktyki metodą majsor, najczęściej słyszał “nie jestem gotowa/y”. Nazwał to lenistwem. Stereotyp głosi, że trzeba być “gotowym”. Zdarza się, że i nauczyciele ten stereotyp podtrzymują, żeby nie musieli zbyt dużo uwagi poświęcać uczeniu kogoś od podstaw, gdy na sali jest wiele innych osób bardziej zaawansowanych. Czyli dochodzi lenistwo nauczycieli 😉
Inna sprawa, że większość z nas zaczęła uczyć zbyt wcześnie. Usłyszałem kiedyś, że nauczyciel powinien sam rozpocząć praktykę Zaawansowanej (Trzeciej) Serii asztangajogi zanim przystąpi do prowadzenia zajęć majsor. Mądre podejście, tylko postępując zgodnie z nim byłoby w Polsce bardzo ciasno na salach u tych kilku nauczycieli 😉
Czy wobec tego jesteśmy gotowi? Krishnamacharya mawiał tak:
“Anyone who can breathe, can do yoga” – “Każdy, kto potrafi oddychać, może ćwiczyć jogę”