Idealny rozkład dnia:
4:30 – 5:30 medytacja
5:40 – 7:00 Asztanga dla siebie
7:15 – 10:00 Asztanga dla innych
10:00-17:00 pozostałe prace
17:00 wolny wieczór!
Dlaczego to jest niewykonalne? Z powodu wszechwładnej ekonomii pieniądza.
Mocno wierzę w scenariusz rządzenia Światem przez grupę bankierów, która zasila rządy i korporacje. Jeśli taka jest prawda, to kiedy ma pracować nauczyciel jogi, żeby zarobić na swoje utrzymanie? Innymi słowy, kiedy kapitał bankierów przepływa ze świata korporacji do świata jogi? Wtedy, kiedy pracownicy przychodzą na zajęcia. A mogą przyjść przed pracą, albo po. “Przed” jest dla większości populacji zbyt trudne, więc przychodzą “po”, czyli w godzinach 17, 18 i późniejszych. Wtedy sale mają szansę się zapełnić, przynieść dochód. Wtedy właśnie pracuję. I do domu wracam po zmroku.
A przecież popołudniowa joga to pseudojoga. Też od takiej zaczynałem, więc rozumiem jak jest fajnie. Ale odkąd zaznałem błogosławieństw praktyki porannej, przy niej pozostałem. Wieczory są przeznaczone do innych aktywności (ew. pasywności)! Wieczorem mam ochotę zatańczyć z dziewczyną kizombę, pośpiewać w chórze, odwiedzić kino. Póki co, nie mam możliwości.
Co mogę zrobić w tej sytuacji? Proste. Zacząć od siebie. Zmniejszyć potrzeby. Żyć skromnie jak mnich, mieszkać skromnie jak na nauczyciela jogi przystało – w szałasie. Utrzymywać się z tego, co podarują uczniowie. Czy jestem gotowy? Hmm… Chyba popracuję jeszcze przez chwilę w “popołudniowych” fitnesach 😉