Ku chwale Ojczyzny!

Fikcja

Czy wierzysz w Świętego Mikołaja? Wydaje się taki nierealny. Rozdaje prezenty tylu ludziom. Skąd on ma na to pieniądze? Zdrowy rozsądek każe ustawić go w rządku postaci fikcyjnych, obok Don Kichota, Robin Hooda, Jamesa Bonda, Króla Artura, Sherlocka Holmesa, Sindbada, Tarzana i Winnetou. Aha, no i Forresta Gumpa, bo przecież nie da się spędzić 3 lat w ciągłym biegu.

Asia

Asię poznałem 2 tygodnie temu w Górach Świętokrzyskich. Ta dziewczyna potrafi biec nieustannie przez całą dobę, a jak jej się znudzi, to startuje sobie w Biegu Rzeźnika Ultra, czyli 140 km po Bieszczadach. Podnosiłem szczękę z podłogi, kiedy o tym usłyszałem. Asia sprawiła, że zacząłem poważnie brać pod uwagę istnienie Forresta Gumpa.

Też chciałem z nią spróbować. Może nie od razu Rzeźnika, ale przynajmniej kilka kilometrów w tak pięknych okolicznościach przyrody niepowtarzalnej. Podłączyłem się pod jedno jej okrążenie treningowe dla rozpoznania terenu. 20 minut. Niezły workout. Poprosiłem o więcej, nie zdając sobie sprawy, co mnie czeka.

Hardkor tu i teraz

Bieganie po górach ma swoją specyfikę. To interwał wymuszony nierównościami terenu, stopniem nachylenia trasy oraz (najważniejsze) kierunkiem (góra/dół). Kiedy podbiegasz, twoje udo przez moment dźwiga znakomitą większość masy twojego ciała. Coś jak dynamiczne wstawanie z przysiadu na jednej nodze. 500 razy. Pokonywaliśmy stromości pod kątem większym niż 45°, więc nawet nie dało się wbiegać, co nie oznacza wcale ulgi. Szybkie wchodzenie pod taką górkę zmusza uda, serce, płuca do nadludzkiego wysiłku. Każde 100 metrów takiej wspinaczki zdawało się kosztować organizm tyle, co kilometr biegu po równinie.

Z górki wcale nie jest “z górki”. Chyba, że z górki na pazurki. Zbieganie to walka o życie. O to, żeby nie potknąć się, nie paść na kolana, na twarz, nie wpaść na drzewo, nie skręcić kostki. Drobisz kroczki z szybkością pistoletu maszynowego, hamujesz łydkami, udami, czym się da. Wyostrzasz zmysły przy każdym postawieniu stopy. Czujność, uważność, koncentracja: 10. Doskonałe ćwiczenie-doświadczenie bycia “tu i teraz”, podobnie jak praktyka trudnych asan. Wymusza błyskawiczne decyzje i błyskawiczne reakcje (jak na wojnie, do której nawiążę w dalszej części). Wymusza też bardzo ważną rzecz, o której na macie łatwo zapomnieć: zachowanie ciągłości oddechu. Spróbuj go choć na chwilę wstrzymać w trakcie biegania. Pożałujesz. A w pozycji drzewa (że nie wspomnę o asanach siedzących, leżących i odwróconych) ci się upiecze.

Asia przeciągnęła mnie w trwającym godzinę(!) górskim biegu. Tamten poranek zapamiętam na długo. Moje nogi pamiętały go przez 3 kolejne dni.

Joga dla biegaczy

Mimo wszystko przetrwałem. Co pomogło? Jako taka kondycja – owszem, lecz najbardziej pomogły doświadczenia jogowe.

Aspekt fizyczny zdaje się być tu najbardziej oczywisty. Rozciągnięte mięśnie, ścięgna, stawy pozwalają na swobodniejszy przepływ energii, wydajniejsze krążenie krwi, lepszą gospodarkę tlenem i substancjami odżywczymi. Jeśli praktykujesz metodą vinyasa, dodatkowo utrzymujesz wydolność na wysokim poziomie.

Praktyka ashtangi pomaga mi w bieganiu z jeszcze innego powodu – umiejętności rozluźniania się. Zwłaszcza rozluźniania obszarów, które w danym momencie nie są potrzebne stricte do wykonania zasadniczego ruchu. Np. mięśni twarzy, oczu, karku, ramion. Napięcia w tych obszarach raczej nie spowodują uzyskania lepszego czasu, za to ich rozluźnienie z pewnością ułatwi proces, uprzyjemni go, pozwoli cieszyć się widokami krajobrazu i oszczędzi zdrowie.

Ale to wszystko wystarcza tylko do pewnego momentu. Bo ciało, jakkolwiek by nie było wytrenowane, kiedyś się zmęczy. I co wtedy? Zatrzymujemy się? Nie ma mowy! Biegniemy dalej. Właśnie teraz zaczyna się prawdziwa rozgrywka. Albo zabawa. Zabawa w ujarzmianie własnego umysłu.

Kiedy biegniesz, biegnij. Jak Forrest Gump. Nic innego nie rób, nie myśl, tylko biegnij. Sprowadź funkcjonowanie mózgu do gadziego ośrodka przetrwania. Zasilanie kory mózgowej zużywa nadmiernie dużo Twoich cennych zasobów. Czuj wszystko, co czujesz, ale nie dorabiaj do tego żadnej historii. Z kursu Vipassany zapamiętałem m. in. takie zdanie: “Ból fizyczny stanowi 10%, pozostała część to ból mentalny, który sami sobie dodajemy. Kiedy zlikwidujemy ból mentalny, wkrótce znika cały ból”.

Kiedy biegniesz, biegnij. Bądź tu i teraz, z dokładnością do jednej sekundy, której potrzebujesz na predykcję najbliższego ruchu – stąpnięcie na nierówność terenu, ominięcie przeszkody, wejście w zakręt itp. Wyłącznie utylitarne, pragmatyczne spojrzenie w krótką przyszłość.

Kiedy biegniesz, biegnij. Nawet, gdy organizm odmawia posłuszeństwa. Pot zalewa oczy, przestajesz widzieć, brakuje tchu. Nogi, serce, płuca krzyczą Fuck you! Oszalałaś/eś? Przecież ja zaraz umrę! Zatrzymaj się! To i tak bez sensu. Co chcesz udowodnić? Nieprzyjemne znaczy niezdrowe, lepiej żyć zdrowo i długo. Bieganie ponad normę skraca życie!”. Słuchaj ich jak rodzic słucha rozkapryszonego dziecka, z miłością, spokojem, zrozumieniem i… rób swoje.

Powstańczy romantyzm

Oczywiście granica istnieje. Jest nią np. utrata przytomności. Brzmi brutalnie, wiem. Ja tak daleko nie zabrnąłem i nie namawiam do tego. Ale bardzo pociąga mnie duch poświęcenia. Ten sam, który żył w naszej młodzieży 75 lat temu. Wtedy dwudziestolatkowie poświęcali nie tylko przytomność. Poświęcali życie za wolność następnych pokoleń. Przeczytaj i zastanów się:

Czerwone maki na Monte Cassino

Zamiast rosy piły polską krew

Tylko nie mów, że Cię nie wzrusza. Musi wzruszać! Każdego wzrusza. Nawet Gałkiewicza by wzruszyło 😉 Ech, kto dzisiaj pisze takie teksty… Mówcie co chcecie. Mnie tam wzrusza i już. Chyba odziedziczyłem powstańczą duszę. Poszedłbym w bój za Ojczyznę (i za dziewczynę – zawsze mam ciarki kiedy słucham Bon Joviego).

Wczoraj wystartowałem w 25. Biegu Powstania Warszawskiego. 10 tysięcy osób zjednoczonych od startu do mety. Niesamowita atmosfera, wspaniałe przeżycie. Z wielką radością biorę udział w gremialnych ulicznych biegach, które z reguły są tematyczne, mają intencję, wymiar duchowy, wartość społeczną. Oczywiście było ciężko, ale w porówaniu do godzinnego górskiego treningu z Asią, te 10 km po ulicach Warszawy brzmi jak przebieżka 😉 W tym roku nawet z wyniku jestem zadowolony. 45:41 uzyskane bez specjalnie długich przygotowań uznaję za sukces 🙂

Instagram Photo

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *