Rozpoczął się najpiękniejszy miesiąc roku. Bezpiecznie daleko od zimy, bezpiecznie daleko do końca wakacji. Już bez mrozów, jeszcze bez koszmarnych upałów. Idealnie. [singlepic id=14 w=320 h=240 float=right]
Przyroda już rozbudzona, a jeszcze niedojrzała. Taka w sam raz. Soczysta zieleń liści kontrastuje z jasnym błękitem. Komarów jak na lekarstwo, meszków też. Jedne i drugie jeszcze nie są drapieżnie kąśliwe.
Można spokojnie legnąć (jak legwan) na trawie. Całe dni spędzać na powietrzu. Zmierzać powoli rowerem, albo piechotą jak Beata – do lata:
W tym roku dodatkowo kalendarz rozpieścił nas przedsmakiem wakacji. Nas – socjalistów (1.V) i demokratów (3.V). Dał w prezencie dziurawy tydzień pracy, a przecież wiadomo, że urlop przerywany 😉 źle wpływa na psychikę, więc trzeba zadbać o jego ciągłość.
Wikipedia podaje , że według starej legendy Bóg Ojciec w maju stworzył świat. Cudownie…
Kocham maj. Może dlatego, że wtedy się rodziłem?
some of us guys around wntiirg stuff similar, like nick potter on yoga lunchbox (and probably bob weisenberg at elephant journal, but haven’t read enough of his work yet)